Ciemne
chmury zwiastujące burzę szybko sunęły po niebie. Tego dnia
jeszcze żaden uczeń Hogwartu nie widział słońca - jego
złocistych promieni, które mogłyby rzucić odrobinę blasku i
nadziei na tragedię mogącą wydarzyć się w każdej chwili. Jednak
natura, wyczuwając zbliżające się nieszczęście, nie miała
zamiaru uraczyć młodych czarodziejów swoimi urokami. Niektórym z
nich nie było dane ujrzeć światła już nigdy więcej.
Hermiona
biegła truchtem w stronę swojej przyjaciółki. Gdyby w porę nie
rzuciła na nią zaklęcia tarczy, dziewczyna już byłaby martwa.
Weasley'ówna walczyła właśnie z dwójką zakapturzonych
Śmierciożerców i mimo jej dzielnej obrony widać było, że
przeciwnicy mają znaczną przewagę.
-
Ginny! Za tobą!
Rudowłosa
obróciła się, robiąc sprawny unik, jednocześnie dziękując
przyjaciółce za ostrzeżenie, skinieniem głowy.
Hermiona
była wyczerpana. Walczyła już od ponad trzech godzin bez chwili
wytchnienia. Pojedynki nie były jej specjalnością, jednak znała
wiele przydatnych zaklęć. Broniła się na wszystkie możliwe
sposoby i od czasu do czasu udawało jej się wyeliminować
przeciwników. Mimo to była mocno poobijana i pokaleczona, a jej
organizm rozpaczliwie domagał się odpoczynku, na który nie mogła
sobie teraz pozwolić. Dotarła do koleżanki, opierając się o jej
plecy swoimi. W ten sposób wzajemnie broniły swoich tyłów.
-
Muszę znaleźć Harry'ego i Rona. Wrócę po ciebie jak najszybciej.
-
Spokojnie, dam sobie radę – powiedziała rudowłosa tak cicho, że
Hermiona ledwo usłyszała jej słowa - Harry jest najważniejszy.
Dziewczyna
ruszyła pędem w stronę zamku. Nie wiedziała gdzie szukać
przyjaciół. Wokół niej toczyła się zagorzała bitwa pomiędzy
czarodziejami walczącymi w imię dobra, a poplecznikami Czarnego
Pana. Wszyscy mieli na sobie warstwę potu, krwi i brudnej ziemi.
Hermiona nie potrafiła rozpoznać większości twarzy. Nigdzie nie
było widać charakterystycznej rudej czupryny Rona ani Harry'ego w
jego okrągłych okularach. Ręką, w której trzymała różdżkę,
machinalnie odbijała wszystkie posyłane w jej kierunku klątwy.
Udało jej się obezwładnić kilku słabszych Śmierciożerców.
Zdawała sobie jednak sprawę, że z tymi bardziej doświadczonymi
nie ma żadnych szans, więc gdy na swojej drodze napotkała Lucjusza
Malfoy'a z żądnym mordu wyrazem twarzy, wzięła nogi za pas.
Biegła dobre dziesięć minut, gdy jej oczom ukazał się
przerażający widok.
Harry
Potter, pokiereszowany przez czarnomagiczne zaklęcia, pojedynkował
się z Lordem Voldemortem, który ubrany w czarne długie szaty ze
swoim psychopatycznym uśmiechem, wydawał się świetnie bawić.
Nawet z odległości kilkunastu metrów widoczne było, że chłopak
przegrywa.
Starszy
czarodziej wysyłał ku Harry'emu coraz to okropniejsze klątwy nie
wykazując przy tym żadnych objawów zmęczenia, w przeciwieństwie
do Wybrańca. Hermiona postanowiła działać. Natarła na
Voldemorta, tym samym skupiając na sobie jego uwagę. Jednym gładkim
ruchem różdżki zablokował atak i spojrzał na nią. Oczy o
pionowych źrenicach wyrażały odrazę i zniecierpliwienie. Kto
śmiał mu przeszkodzić w TAKIEJ chwili?
-
Spójrz, Harry Potterze - syknął. - Twoja szlamowata przyjaciółka
postanowiła zaszczycić nas swoją obecnością. Wytłumacz jej, że
jest zbędna.
Wściekła
dziewczyna rzuciła w niego kilkoma zaklęciami, jednak żadne z nich
go nie dosięgnęło, a jej działanie jedynie rozdrażniło
czarnoksiężnika. Harry odzyskał głos i krzyknął.
-
Hermiono, nie mieszaj się do tego! To moja walka! Tylko ja mogę to
zrobić!
Voldemort
ryknął śmiechem i posłał Sectumsemprę w kierunku chłopaka,
kompletnie ignorując dziewczynę. Walka toczyła się dalej, a Harry
z każdym odbitym zaklęciem słabł coraz bardziej. Hermiona
zacisnęła pięści i w duchu błagała by chłopak wyszedł z tego
cało.
W
tym niezwykłym momencie wydarzyło się coś, co mugole zwykli
uznawać za cud. Jeden maleńki, ale jakże silny promyk słońca
przebił się przez kłębowisko ciemnoszarych chmur by po chwili
zniknąć. Ten moment wystarczył by światło, trafiając dokładnie
w oko Czarnego Pana, oślepiło go na ułamek sekundy. W mgnieniu oka
Wybraniec, wykorzystując chwilę nieuwagi przeciwnika, podjął
decyzję i rzucił na Voldemorta dobrze wszystkim znany czar.
-
Avada Kedavra.
Harry
Potter wypowiedział te słowa tonem tak spokojnym, że wydawałoby
się nieprawdopodobne, iż właśnie wydał na kogoś wyrok śmierci.
Niemniej jednak Tom Riddle nie byłby jednym z najsprytniejszych i
najniebezpieczniejszych czarnoksiężników na świecie, gdyby nie
wykonał swojego ruchu. W chwili, w której zaklęcie już miało go
dosięgnąć, Voldemort skrzywił się w wyrazie niezadowolenia, a z
jego różdżki wystrzeliła jasnozielona wiązka energii. W momencie
wypowiedzenia przez Czarnego Pana zaklęcia, czas na chwilę się
zatrzymał. Ten kolor był tak charakterystyczny, iż niemożliwym
było pomylić go z jakimkolwiek innym urokiem. Harry spodziewał
się, że czarodziej będzie miał jakiegoś asa w rękawie, lecz to
co zrobił przeczyło każdej jego teorii. Promień zielonego światła
nie był przeznaczony dla niego - Wybrańca, odwiecznego wroga Lorda
Voldemorta lecz dla panny Granger - córki mugoli, przyjaciółki
Harry'ego Pottera, która stała kilka metrów dalej, przyglądając
się całej sytuacji. Chłopaka zamroczyło. Jaki jest w tym sens?
Mógł go wykończyć. Harry był tak osłabiony walką, że szansa
na to, że zdoła obronić się przed tak silnym zaklęciem, była
niewielka. Dlaczego nie wykorzystał okazji?
Hermiona
z oczyma szeroko otwartymi ze strachu nie wierzyła w to, co się
właśnie działo. Światło mknące w jej stronę z niesamowitą
prędkością, przyprawiło ją o serię drgawek. Wiedziała, że nie
zdąży wypowiedzieć formułki obronnej, było na to za późno.
Zasłoniła twarz lewą ręką w mimowolnym geście obrony, ale
zdawała sobie sprawę, że nic nie wskóra - nie ma żadnych szans w
porównaniu z klątwą o takiej potędze. Zaledwie sekundę później
było już po wszystkim. Czas płynął już swym normalnym tempem.
Voldemort rozpłynął się w powietrzu, a ugodzona w rękę
dziewczyna upadła na ziemię. W miejscu, w którym magia odcisnęła
na niej swoje piętno, pod skórą lewego przedramienia, mignął
niezauważony przez nikogo zielony błysk, znikając równie szybko
jak się pojawił.
Harry
opadł na kolana, kryjąc twarz w dłoniach. Stracił już tak wiele
osób bliskich jego sercu. Nie był pewien, czy poradzi sobie ze
śmiercią kolejnej. Nie wiedział jednak, jak bardzo się mylił.
Los nie chciał pozbawiać Hermiony Granger życia. Nie, jeszcze nie
teraz. Przeznaczenie miało wobec niej plany. Plany dużo gorsze od
śmierci.
Od
autorek :
Mamy
nadzieję, że Wam się podoba. Jeśli macie jakieś uwagi, piszcie w
komentarzach. Każda pomoc z Waszej strony na pewno się przyda.
Zanim przejdę do rozdziału... Szablon. [*] Wiem, że nie każdy tworzy cudeńka w Photoshopie, ale (przynajmniej moim zdaniem) szablon powinien być ładny i umożliwiający wygodne czytanie opka. Jeśli nie znasz się za bardzo na fotoszopowaniu, a nie chcesz zamawiać/pobierać z szabloniarni, zostaw po prostu jakieś zwykłe tło i czcionkę, która nie uśmierca oczu. Ta zielona, oczojebna czcionka jest koszmarna, proszę, wybierz jakiś bardziej stonowany, ciemniejszy kolor.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Twój prolog znacznie się różni od znacznej większości prologów, ponieważ zaczęłaś z grubej rury, od razu wrzuciłaś nas w akcję. To dobrze, mam już po grdykę prologów prologów składających się z zakapturzonych postaci sunących nocą w nieznanym nam kierunków, mrocznej scenerii i filozoficznych przemyśleń, które niczego nie wnoszą, a nie jestem jakąś zapaloną czytelniczką, która chłonie wszystko, co się pojawi, więc domyślam się, jak znudzone muszą być osoby, które czytają kilkanaście opowiadań na raz. Masz plus za tę miłą odmianę. :)
Hermiona biegnie na pomoc Ginny i rzuca na nią Protego, aby ochronić przyjaciółkę przed zaklęciem uśmiercającym — to możemy wywnioskować z drugiego akapitu, ale wiesz, że zaklęcie tarczy nie działa na Zaklęcia Niewybaczalne? To zaklęcie pomaga odbić jakieś słabsze zaklęcia, do tego Hermiona nie jest czarownicą na poziomie Bellatriks czy Moody'ego, więc wątpię, żeby jej Protego zadziałało na Avadę jakiegoś śmierciożercy.
Fajnie, że wspomniałaś o tym, że Hermiona nie jest zbyt dobra w pojedynkach, bo to często pomijany, typowo książkowy fakt, jednak nadal to zdanie gryzie mi się z poprzednim, w którym z taką łatwością odbija Avadę.
To dopiero czwarty akapit (nie licząc dwóch krótkich wypowiedzi), a już dwa razy padło określenie „rudowłosa”. Unikaj takich zabiegów. Bohaterowie nie składają się tylko z kolorów włosów i oczu, a takie określenia są już tak wytarte, że (używane w nadmiarze) brzmią śmiesznie i amatorsko. Niby wszyscy piszemy ficzki w zasadzie tylko dla zabawy i przyjemności, ale nie idźmy na łatwiznę. Jest naprawdę wiele synonimów, a o Ginny nie piszesz tutaj aż tak dużo, żeby nie używać jej imienia czy nazwiska.
Cały czas zastanawiam się, co to jest za bitwa. Z początku wydawało mi się, że to ta, podczas której zginął Dumbledore (co mnie zachwyciło, ponieważ jest często pomijana, bo wiesz — OSTATECZNA BITWA O HOGWART), ale teraz mam wrażenie, że to albo faktycznie to ta ostateczna, albo jakaś wymyślona przez Ciebie.
Hermiona Granger nacierająca na Voldemorta to naprawdę zabawna wizja, aczkolwiek rozumiem — adrenalina, rozsądek (albo raczej rozsądek w jego braku, w końcu Harry prędzej zabije Voldzia, kiedy ten nie będzie zwracać na niego uwagi), emocje i to gryfońskie (ech) poświęcenie.
Piszesz w trzeciej osobie, więc unikaj zbytnio podekscytowanego narratora. Takie rzeczy („kto śmiał mu przeszkodzić w TAKIEJ chwili?”) zostaw albo dla pierwszej osoby, albo dla pisanych kursywą myśli bohaterów.
Scena z dyskusją Voldzia, Hermiony i Harry'ego średnio mnie przekonuje. Niby nie ma w niej nic złego, bo Voldek zachowuje się jako tako jak Voldek, Harry jest oczywiście rycerzem o wielkim sercu, a Hermiona nie zalatuje Mary Sue, niby jest jakiś szczątkowy opis, ale ta scena jest po prostu bardzo letnia. Nie budzi żadnych emocji, nawet tortury Harry'ego są papierowe.
Zabiłaś mnie sceną z tym CUDEM. Voldemort oślepiony promieniem słońca i zabity przez AVADĘ rzuconą przez Harry'ego. To najbardziej komiczna scena, jaką miałam szczęście (albo nieszczęście) przeczytać, a piszę i czytam opka od 2007 roku. Do upadku Voldzia przyczynił się PROMYK SŁOŃCA, KTÓRY GO OŚLEPIŁ. Nope. Nope. Nope. Nope.
OdpowiedzUsuńNOPE.
RAK.
Skasuj, skasuj, skasuj! Jeśli nie masz bardziej realistycznego pomysłu na pokonanie Voldka, posłuż się sceną z książki. To jest opowiadanie fanfiction, można (a czasami nawet trzeba) używać faktów z serii.
Zbyt dużo przemyśleń podczas tej sceny z atakiem Voldka na Hermionę, w wyniku czego wychodzi nam typowa tandetna scenka rodem z amerykańskiej komedii — Hermiona po prostu stoi i czeka na śmierć, zasłania tylko oczy rękami, zamiast spierdzielać. Miała tyle czasu, żeby pomyśleć „o nie, to już koniec, jak to, nie tak miało być, o ja biedna”, ma czas zamknąć oczy, ale nie ma czasu, żeby zareagować? Jakkolwiek! Mogła zrobić jakikolwiek unik, mógł on być pokraczny, mogła się wywrócić, zaklęcie mogło ją i tak dopaść, ale niech ta Hermiona zachowa się jak normalnie. Tak, wiem, są takie osoby, które w wyniku ogromnego strachu zamierają, ale Rowling (i zresztą Ty też w scenie z natarciem na Voldka) pokazała nam, że Hermiona działa, a jej zamieranie skończyło się na scence z trollem w pierwszej klasie.
Czytałaś Ty książkę? Voldemort nie rozpłynął się w powietrzu, a najnormalniej w świecie upadł na ziemię. Jego ciało wyniesiono do komnaty przy Wielkiej Sali, a później najprawdopodobniej spalono, bojąc się, że powróci.
Okej, domyślam się, że Hermiona może być horkruksem. I, tak, masz rację, Voldemort nie mógł zabić Hermiony ani nikogo innego z walczących po stronie Harry'ego, bo chłopak dał się zabić Voldkowi (to znaczy — chciał dać się zabić, to wystarczyło), przez co ten nie mógł nikogo skrzywdzić, bo chroniła ich ta „tarcza miłości”, to też było w książce. Tak, Ty mogłaś to opisać tak, żeby Czytelnik pomyślał, że Granger nie żyje, ona mogła sobie wstać i spoko, ale po co ta rozpacz Harry'ego? On podczas pojedynku z Voldkiem wykrzyczał mu to w twarz, więc już dawno się zorientował, jak działała ta tarcza.
Okej, to koniec prologu. Po pierwsze: zrób dokładniejszy risercz. I zwracaj uwagę na to, co pisałaś wcześniej, żeby uniknąć takich nielogicznych połączeń: Hermiona najpierw doskonale ratuje Ginny przed śmiercią, potem okazuje się, że jest beznadziejna w pojedynkach, zaklęcie Protego odbijające Avadę, światło słońca oślepiające Voldka.
OdpowiedzUsuńPo drugie: piszesz całkiem dobrze, ale zdarza Ci się robić błędy interpunkcyjne. Np. Weasleyówna, nie Weasley'ówna, aczkolwiek takiego określenia radziłabym unikać, nie robisz akapitów i używasz dywizów zamiast pauz (zarówno w dialogach, jak i normalnie w opisach), do tego zdarzają Ci się niepotrzebne przecinki, np. tu: „jednocześnie dziękując przyjaciółce za ostrzeżenie,* skinieniem głowy”. W miejscu gwiazdki nie powinno być przecinka. Dlatego albo dokładniej sprawdzaj swoje teksty (przed publikacją watro zostawić sobie taki rozdział w spokoju przez dwa albo trzy dni, a później jeszcze ze dwa razy przeczytać i zredukować błędy, albo zainwestuj w dobrą betę. Tutaj możesz znaleźć taką, której zakres usług będzie Ci odpowiadał:
http://betowanie.blogspot.com/
Podczas czytania nie będę zwracać Ci uwagi na te wszystkie formalne błędy, ponieważ tego nie lubię, nie mam na to czasu i najnormalniej w świecie nie chce mi się tego wypisywać i poprawiać, skupię się raczej na samej fabule, ponieważ widzę, że masz już na tyle wypracowany warsztat, że wymaga on raczej drobnych poprawek i doszlifowania, dasz sobie radę z tymi interpunktami i ortografami. Bo, tak, zostaję na dłużej, jestem ciekawa, jak wyciągniesz z grobu Snape'a, a może stworzysz jakiś całkowicie odjechany świat w równoległej rzeczywistości. Wiem, że od tego jest możliwość obserwacji, żeby nie trzeba było informować o nowych wpisach, ale ja na tym koncie (i blogu) jeszcze nie jestem aktywna, dlatego prosiłabym o informowanie o nowościach na blogu, który podam na dole (mam nadzieję, że to nie problem), no i cóż, czekam na pierwszy rozdział. Teraz będziesz pod każdym wpisem znosiła moje czepialstwo, bo jestem naprawdę upierdliwym czytelnikiem. :)
http://papierowe-gwiazdy.blogspot.com/
Zmień szablon bo strasznie się to czyta. Wszystko się zlewa. Co do treści to dopiero prolog, ale jestem ciekawa jak to wszystko rozwiniesz, więc na pewno będę tu zaglądać. Weny życzę
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do oceny mojego bloga. Są na nim na razie 2 rozdziały, jest to ff Potterowskie, historia Snape'a.
proces-fanfic.blogspot.com